czwartek, 26 grudnia 2013

Dwa tysiące trzynasty, jako rok dobrej muzyki.


2013 nieubłaganie zbliża się ku końcowi, wszyscy wszystko podsumowują i ja też od trzech dni główkuję i rozmyślam nad mijającym rokiem pod kątem muzycznym. Jest ciężko.W tym roku poznałam tyle wspaniałej muzyki, magicznych utworów i artystów. Zakochałam się z milion razy, więc będzie naprawdę ciężko wybrać te najlepsze z najlepszych. Poza tym na świat wyszła masa dobrej muzyki, co wcale nie pomaga mi w wyborze. Swoje podsumowanie chciałabym podzielić na dwie części - pierwsza to taka moja własna, z artystami i kawałkami, które pojawiły się w tym roku w moim życiu i zostawiły swój ślad, a niekoniecznie przyszły na świat w 2013, a druga, to tegoroczne nowości. A niewypałom damy spokój...:) Więc do konkretów! :)

CO DOBREGO W ŚWIECIE W 2013?

Myślisz "najlepszy album w 2013 to..." i co widzisz? Bo ja Sigur Rós. Tak, i to Sigur Rós ze swoim Kveikur jest u mnie na miejscu pierwszym, może to przez miłość i słabość do islandzkiej muzyki, sama nie wiem. Wiem, że płytę roku już mamy! :) A przy okazji najlepszy kawałek z płyty: 

Poza tym nie da się nie wspomnieć o Foals i ich Holy Fire. Równie dobra płyta, jeśli ktoś nie słuchał, gorąco polecam!

Rhye! Kolejny zespół z kolejną świetną płytą 2013 roku! Grzechem nie wspomnieć o Woman. :) Z resztą, o takich dźwiękach się nie zapomina. 

Kolejna muzyczna perełka - Deptford Goth i ich Life After Defo! Rany, świat jest pełny dobrej muzyki!

Junip i ich Junip :) Kolejny majstersztyk. Leciutko i ze smaczkiem. I duży plus za wokal.

I oczywiście przerażająco dobry David Lynch! Kurde, on ma w sobie to coś, co lubię i co nie da o nim zapomnieć, więc wspominam o nim przy każdej okazji.

Do przy Lynchu muszę też wspomnieć o jego małym duecie z Lykke Li. Świetny kawałek

Bill Callahan którego poznałam w tym roku też miał swój wkład w tegoroczne nowości. Osobiście miano najlepszej jego płyty przykleiłabym Sometimes I Wish we were an Eagle, no ale ta płytka swoje lata już ma, a myślę że o Dream River też warto wspomnieć. :) 
Poza tym wszyscy doskonale wiemy i pamiętamy o nowych smaczkach Pearl Jamu, Depeche Mode i Artic Monkeys, wszyscy znają, więc nie ma co ich tu wrzucać. :)

CO DOBREGO U MNIE W 2013?

Do moich wspaniałych odkryć ( i nie tylko moich ) na pewno muszę zaliczyć kilka płyt, które kocham, bo grzechem jest nie wspomnieć o nich. Wiadomo, że Pink Floydów zawsze i wszędzie mam na pierwszym miejscu, dlatego dzień w którym na własne oczy widziałam The Wall w wykonaniu Rogera Watersa na naszym Stadionie Narodowym śmiało zaliczam do najlepszego dnia w moim krótkim życiu. Na samą myśl, ciary na karku, jak nic! :) Poza Pink Floydami jest też parę płytek, o których wypada wspomnieć. Tak więc od początku.
Magiczna, spokojna i jedna z ulubionych to na pewno Timber Timbre. Uwielbiam do niej wracać. Klimacik jaki tworzą te dźwięki, nie do opisania. Cała płyta wspaniała, nie umiem wybrać najlepszego kawałka. 

Alt-J i An Awesome Wave, jako kolejny świecący diamencik, a numer jeden z całej płyty, oczywiście Taro. :) Uśmiechy i wspomnienie lata gwarantowane!

Trochę wolniej, trochę spokojniej i trochę magiczniej - Low Roar. Nie ma nic lepszego do słuchania późnymi wieczorami. 

Kolejna magia zamknięta w dźwiękach to Sophia i ich The Infinite Circle. Charakterystyczny i jeden z moich ulubionych wokali. W sumie to bardzo osobisty album jak dla mnie. Może trochę sentymentalny i przepełniony wspomnieniami. Przeskakujące klatki z obrazkami w mojej głowie. Tak, to dobry album :)

Tym sentymentalnym akcentem kończę moje podsumowanie. :) Myślałam, nad najlepszym kawałkiem mijającego roku, ale jest to fizycznie niemożliwe. Bardzo ciężko było mi wybrać kilka ( dobra, kilkanaście ) płyt, które zasługują na miano tych najlepszych. Na pewno pominęłam masę kawałków, ale nie sposób jest zebrać je wszystkie i wrzucić tutaj. :) A może Ty masz jakiś kawałek, który kojarzy Ci się z tym rokiem? Podziel się!
A ja, już na sam koniec, życzę wam dobrego kolejnego roku życia. Kolejnych sukcesów, osiągnięć, kolejnych wzlotów, uśmiechów, kolejnych dobrych filmów i wspaniałej muzyki, kolejnych zwiedzonych miejsc, zaliczonych koncertów, kolejnej porcji wspaniałych chwil i przeżyć, a w efekcie kolejnej masy wspomnień. A sobie życzę jeszcze więcej wspaniałych wykopalisk, jeszcze więcej nowej muzyki! I bądźcie zdrowi! :)

6 komentarzy:

  1. Nie wiem, co mi się stało w tym roku ale niestety słuchałam bardzo mało muzyki. Ciągle tylko filmy, seriale, filmy, seriale i muzyka poszła w odstawkę, Gdzieś przy okazji pokochałam Melę Koteluk, Sorry Boys, Biff i innych wykonawców... przypomniałaś mi tym postem, że ja przecież wielbię Sigurów! Całe studia się zasłuchiwałam, a teraz nawet nie wiem, że płytę wydali...dlatego zaraz nadrabiam zaległości. A z mijającym rokiem kojarzy mi się cała płyta Meli Koteluk "Spadochron" , mimo, że to płyta z 2012 roku, ja odkryłam ją na początku 2013. Genialna! Byłam niedawno na koncercie i zakochałam się jeszcze bardziej. Poproszę o więcej muzycznych postów, co bym wiedziała, co w trawie piszczy:)) pozdrawiam:) m .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To u mnie całkowicie na odwrót :) Seriale i filmy poszły w tym roku w odstawkę, bo ciągle czegoś słucham, bo ciągle coś znajduję i na muzyczne smakołyki mam ochotę. Widziałaś może Heimę? Jeżeli nie, to cholernie mocno polecam! :)
      I bardzo mi miło, że o nich przypomniałam! :D

      Usuń
    2. Widziałam, to było w czasach, kiedy jeszcze miałam czas;)) świetny film, świetna muzyka, świetni ludzie w świetnych swetrach:)). Wczoraj odkryłam drugą płytę tria Waglewski, Fisz, Emade. Na TVP Kultura transmitowali koncert, co za czad! Jednak kocham polską muzę. I zupełnie nie wiem dlaczego dziś cały dzień, cały, słucham piosenki "Gorilla" Bruno Marsa. Teraz też. Mój mąż już chce mnie eksmitować:):). Ma coś w sobie koleś, nic nie poradzę:)).

      Usuń
    3. Oj tak, Islandia to mój mały koniec świata i jedna z pozycji na liście rzeczy do zrobienia przed śmiercią, zdecydowanie! :) Waglewskich lubię, i w trio i w duetach i nawet każdego z osobna :) A z polską muzyką mam problem, nie powala mnie na kolana, ale też nie można powiedzieć że jest jakaś zła. Chociaż w zasadzie nie ma chyba reguły. :) De Mono lubię, Nosowską, Waglewskich właśnie, Republikę, Franka Kimono... :D A na kojący wieczór, jako balsam dla uszu Twojego męża, po ciężkim muzycznie dniu polecam Low Roar. Troszkę podobne do Sigurów, miłe i kojące dźwięki w sam raz przed snem. :)

      Usuń
    4. Też to mam. Islandia i Nowa Zelandia. Szkoda tylko, że boję się latać samolotem:/. Ja od wczoraj magluję płytę Sorry Boys "Vulcano", przecudowna! Polecam! Mąż to raczej Nine Inch Nails i Tool:) To go koi;) Wszystkiego dobrego w Nowym Roku ! :):):):)

      Usuń
    5. Och, NIN i Tool bardzo dobrze mi znani, i nie wiem ale sobie też czasem słucham. :D
      Dziękuję prześlicznie! Dla Ciebie i męża również! :)

      Usuń