środa, 27 listopada 2013

Grouplove, czyli mój wielki mały debiut.

Ciągle błądzę szukając punktu zaczepienia, jakiejś rzeczy której robienie będzie sprawiało mi przyjemność, jakiegoś mojego małego hobby, sposobu na złapanie oddechu od codziennej monotonności, urozmaicenie sobie w jakiś sposób życia. Próbowałam już naprawdę wielu rzeczy - jak widać bez żadnego sensownego skutku. Pomimo nieustających problemów z kablem od głośników, i trochę przez namowę ludzi, od dziś zostanę muzycznym blogerem! Na jak długo oczywiście nie wiem, skutki tego też owiane są tajemnicą. Do póki nie wymyślę spełniającej dość obszernej listy wymagań nazwy dla nowego muzycznego boga, zostanę na poczciwym Kubeczku. Żaden schemat, czy systematyczność niestety ( bądź stety - co kto lubi ) tutaj nie obowiązują. <bierze głęboki wdech> no dobra, jako, że początki są ponoć najtrudniejsze, to przejdźmy od razu do sedna sprawy i miejmy go za sobą. :) No więc...
Siedzę ostatnio i myślę: "mam ochotę na coś dobrego" szukam... wertuję... odpalam stare playlisty i jest!








Pewnie wszyscy znają i pewnie oklepane, ale dziś to lubię. :)
Grouplove to stosunkowo młody zespół, bo ma dopiero jakieś 4 lata i jedną płytę na swoim koncie, swoją drogą całkiem niezłą. :) Zespół amerykański, określany jako idie rock'owy. Muzyka na pewno pozytywna i wpadająca w ucho. Spory plus za ciekawy wokal, na pewno charakterystyczny, tylko szkoda, że nie wykorzystany w 100%. Osobiście twierdzę, że znacznie lepiej sprawdzają się jako towarzysze o poranku, niż nocne kołysanki. Płyta Never Trust A Happy Song śmiało zalicza się do tych dobrych. Jak na pierwszą płytę, jest nieźle. Poza Colours polecę jeszcze to,


no i to,



Muzyka pełna entuzjazmu, lata i uśmiechu. W sam raz na wspominki lata w te długie i chłodne wieczory. :) Grupa wygląda całkiem przyjemnie i wesoło. Miło się słucha, równie miło patrzy. Ja osobiście polecam, a płytka dostanie ode mnie... no niech będzie 7/10 :) 
Miłego słuchania!

niedziela, 17 listopada 2013

Nie zapomnij mnie - czyli moja mała chwila refleksji.


Pewnego dnia, gdy padał deszcz, nogi zaniosły nas do kina na Vergiss mein nicht ( Nie zapomnij mnie ). To niezwykła historia. Muszę przyznać szczerze, że zawsze bałam się takich filmów. Bałam się i nadal boję dobrych dokumentów. Boję się tego, co okazują przede mną. Wciągają mnie do środka i czuję, że bohaterowie są mi bliżsi niż ktokolwiek inny w danym momencie. Wszystkie wzloty i upadki przeżywam razem z nimi, a kiedy film dobiega końca czuję jakąś pustkę. Vergiss mein nicht to historia przede wszystkim o miłości do człowieka. O poświęceniu i oddaniu do jakiego zdolni są ludzie. O miłości syna do matki i o bólu, nie tylko tym fizycznym.

Kiedy na matkę Davida pada wyrok - Alzheimer, świat całej rodziny zmienia się o 180°. Strach, o to co będzie dalej, nieświadome krzywdzenie siebie, a jednocześnie docenienie każdego dnia. Starania, aby wykorzystać go w 120%, bo każdy dzień może okazać się ostatnim. Miłość człowieka do człowieka, która trwa, pomimo jej kryzysu, pomimo krzywd, pomimo ciężaru jaki za sobą niesie, poświęcenia dla drugiej osoby, trudu i cierpliwości jaką trzeba jej ofiarować. W takich przypadkach małe rzeczy potrafią cieszyć. Cieszy uśmiech chorej matki, cieszy słońce za oknem, cieszy krótka rozmowa z nią, gdy na chwilę wróci trzeźwość umysłu i pamięć. To naprawdę piękne jak wiele może znaczyć dla człowieka człowiek. 

Na myśl od razu nasuwa się świadomość, jak kruche potrafi być życie człowieka. Kobieta niezależna, bardzo aktywna społecznie i politycznie, walcząca o swoje prawa i o swoje zdanie, kobieta pełna życia i pomysłów, całkowicie nieświadoma tego, jaka ją czeka starość, teraz nie jest w stanie przekazać swojej historii, swoich wielkich dokonań młodszym pokoleniom, nie jest w stanie nawet zapamiętać imion swoich najbliższych. To trochę tak, jakby to nie istniało. Jakby cała jej młodość i poprzednie życie nie miały miejsca. Jakby stała się całkowicie innym człowiekiem, kimś, kto kiedyś nie istniał. 
Za kolejny wniosek, można uznać to, że tak naprawdę dobra materialne w życiu są całkowicie niepotrzebne. Na nic zdadzą się pieniądze, życie pełne luksusów, gdy dotknie nas ta, czy inna choroba. Wtedy liczą się tylko ludzie. Tylko nasi bliscy, o których powinniśmy troszczyć się całe życie i nie zostawiać ich, gdy wiedzie nam się lepiej. Nie próbować odrzucić ich i oddalić na siłę od siebie. Nie warto prowadzić na siłę życia samotnika, czy męczennika, kiedy tak naprawdę nie jest. 





Myślę sobie, czy ja potrafiłabym stawić czoła takiemu - bądź, co bądź - wyzwaniu, bo tak naprawdę łatwo mówi się o miłości, wierności i poświęceniu dla drugiej osoby, ale czy tak naprawdę dałabym radę, gdyby wszystkie moje uczucia i obietnice zostały wystawione na tak dużą próbę? 

sobota, 2 listopada 2013

Z miłością jej do twarzy

Na marzenia najlepszy jest kubek z gorącą kawą i ciepły koc. Marzyć można wszędzie i o wszystkim. Jedni marzą w pociągu o ładnej pogodzie, inni marzą w bezsenne noce o niespełnionej miłości, jeszcze inni marzą o ciepłym łóżku w mroźny wieczór. Marzy się o spokoju i ciszy, o duchowej równowadze, o uśmiechu innej osoby, o ładnej choince bożonarodzeniowej, o zwiedzeniu Indii też się marzy. Jest jedna zasada, marzenia nie mogą być nigdy złe. To, o czym zawsze marzymy jest czymś dla nas wyjątkowym, czymś na chwilę obecną nieosiągalnym, czymś wspaniałym. 
Ja marzę sobie o zwiedzeniu kilku miejsc na Ziemi. Marzę o ciepłym domu i spokoju w przyszłości, poza tym mam w głowie cały kłębek marzeń zamkniętych w Tobie. Możesz wszystko, czego bym chciała, czego potrzebuje. Stopniowo spełniają się moje marzenia dzięki Tobie. 
Trochę się chyba powinnam bać. Powinnam się bać przyszłego roku, mam nadzieję, roku wielkich zmian. Roku ucieczki, roku pełnego szczęścia, roku wielkich planów i miłości. Powinnam bać się tych całych planów. Czy sprostam? Czy dam radę? Czy nie zgubię niczego? Czy wszystko choć w jakimś stopniu ułoży się tak, jak bym chciała? Powinnam bać się odpowiedzi na te pytania, ale nie potrafię. Nie potrafię myśleć źle, gdy patrzę w przyszłość i poza tymi wszystkimi wielkimi zmianami i marzeniami widzę Ciebie. Wtedy wiem, że co by się nie działo, to i tak będzie dobrze. Masz niesamowitą siłę sprawczą, która uspokaja i nawet nie daje dojść do mojej głowy jakimś głupim wątpliwością. Masz siłę, która powoduje ogromną radość, uśmiech i pozwala na tak wielką miłość do Ciebie. 
O marzeniach podobno nie mówi się głośno, bo ich spełnienie staje się wtedy wątpliwe, dlatego tyle wystarczy. 


 "Moje oczy są oczami wariata 
kiedy spotykają się z twoimi oczami."




 "Masz w sobie to najpiękniejsze, 
co może mieć człowiek - prawdę. 
Nie chcesz być taki jak świat, w którym żyjesz. 
Jesteś najodważniejszy z naszego pokolenia, 
bo widzisz prawdę nawet tam, gdzie to bardzo boli."
-
Fragment listu A. Osieckiej do M. Hłasko